Polacy
to wspaniały naród, jednak mamy jedną wielką wadę – nie
potrafimy docenić swoich artystów. W naszej społeczności panuje mentalność, że to co dobre, musi pochodzić z zachodu, a to co
złe, to polskie. Przejawia się to w wielu aspektach życia. Bo co
byś wybrał – samochód marki polskiej czy angielskiej?
Oczywiście, że angielskiej, bo przecież polski pewnie szybko się
zepsuje. Wolisz polski czy amerykański film? Zapewne amerykański,
bo przecież będzie pełen akcji, wybuchów, a polski opowiada o
czasach komunistycznych. Przekonanie, że nasze dzieła są złe
przeniosło się, na nieszczęście, również na sferę literatury.
Kiedyś szanowana, przeznaczona tylko dla ludzi wykształconych,
teraz zaczyna tracić na wartości. A polscy pisarze cierpią na
tym najbardziej, bo czy ktoś się z nimi liczy? Nie.
Czy
zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w Polsce jest tak mało
książek naszych rodaków? A no właśnie przez naszą mentalność.
Większość z nas wchodząc do księgarni, biblioteki, czy nawet
przeszukując internet omija działy literatury polskiej, kierując
się od razu na tę obcojęzyczną, stwierdzając, że przecież ta
jest sto razy lepsza. Czyja to wina? Rodziców? Szkolnictwa?
Wydawców? Prawdę mówiąc to wszystkich po trochu. Jednak wydawcy
mają najwięcej za uszami, bo przecież to oni na pierwszy plan
powinni wyciągać polskie teksty, a nie ciągle wydawać publikacje
J.K.Rowling tylko, że w innych okładkach.
Spójrzmy
prawdzie w oczy – promocja naszych polskich książek jest niczym
w porównaniu z reklamą, wyżej wspomnianej autorki „Harry’ego
Pottera”. Jednakże jeśli na okładce pojawi się rekomendacja,
dajmy takiego Stephana Kinga, to nawet najgorsza powieść stanie się
bestsellerem, bo przecież jeżeli król kryminałów coś poleca, to
musi być dobre; nic bardziej mylnego. Niektórzy z was mogą
powiedzieć, że przecież wydawcy współpracują z różnymi
blogerami czy vlogerami, którzy otrzymują darmowe książki, po
czym organizują z nimi konkursy, owszem, ale to tylko ziarnko
gorczycy, które nie zawsze kiełkuje.
Często
zdarza mi się obserwować sytuacje, w których wydawca nie liczy się
z człowiekiem. Bo przecież zmiana treści tekstu, czy jego
tytułu bez wiedzy autora jest równoważna z tym, że nikt nie dba o
zdanie twórcy, przez co młodzi ludzie coraz częściej decydują
się na tak zwany self publishing, czyli samopublikowanie. Prowadzi
to do tego, że książki, które nie są wydawana przez wydawnictwa,
nie trafiają na półki w księgarniach, dlatego tak rzadko w
literaturze młodzieżowej znajdziemy polską twórczość. A jeśli
już znajdziemy, to dlaczego po nią nie sięgamy? Jest kilka
powodów. Po pierwsze, nasi wydawcy często zatrudniają ludzi,
którzy nie znają się na języku polskim, dlatego nadzwyczaj często
znajdujemy w literaturze karygodne błędy. Owszem, jesteśmy tylko
ludźmi i możemy popełniać błędy, ale jeśli przez całą
lekturę powtarzają się błędy ortograficzne, to już jest coś na
rzeczy. A jeśli ktoś raz, albo dwa razy napotka na swojej drodze
taką książkę, w której znajdują się takie karygodne błędy,
to to naprawdę odstrasza od dalszej przygody z polską twórczością.
Dobry
wydawca zawsze powinien mieć pieniądze na wydanie powieści, jednak
w dzisiejszych czasach rzadko można kogoś takiego spotkać. Bo
przecież wszystko opiera się na pieniądzach. Jeśli je masz możesz
wszystko; nawet wydać najgorszą książkę świata. Na nieszczęście
w Polsce jest to coraz bardziej widoczne. Perełki polskiej
twórczości tracą na wartości przez te tysiące nic nie wartych
powieści.
Polacy
to naprawdę wspaniały naród, ale powinniśmy bardziej doceniać
swoje umiejętności. Jeśli natrafimy na jedną złą rzecz, nie
potępiajmy od razu wszystkiego co polskie, mówiąc kolokwialnie nie
wrzucajmy wszystkiego do jednego wora. Więc następnym razem, gdy
wejdziecie do biblioteki, księgarni czy będziecie przeszukiwać
internet nie zapomnijcie wejść do działu literatury polskiej –
ona jest równie bogata co literatura zagraniczna; dla każdego coś
na pewno się znajdzie.
Anabeth Morgan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz