Wychodząc
na ulicę widzimy świat.
Jaki
on jest?
Każdego
inny...
Często
się zmienia.
Raz
jest ponury,
Innym
zaś groźny.
Milutki
też być czasem potrafi.
Może
patrząc przez okno ujrzymy coś nowego,
A
obserwując znajdziemy skarb
Czasem
gubimy sens,
Czasem
wiatr go nam porywa.
Stajemy
się ślepi na to co wokół.
Chodzimy
jak w transie,
Mijamy
szare ulice, szarych ludzi mieszkających w szarych blokach.
Dzień
za dniem leci jak w maratonie.
Koło
fortuny zaśmieca myśli.
Są
jeszcze ludzie,
Potrafią
uciec z tego obłędu.
Są
też klejnoty do znalezienia,
Lecz
znajdą je tylko ci obudzeni,
Ci
co przetarli rękami oczy.
Czas
wciąż ucieka.
Koniec
gonitwy.
Otwieram
oczy, budzę się, widzę!
Świat
ten zniszczony z innej całkiem strony.
Ptaka
co frunie po niebie z radością
Leć!
Daj
się ponieść, wciąż leć...
Paulina Kaźmierczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz